Info
Ten blog rowerowy prowadzi zyla82 z miasteczka Brisbane. Mam przejechane 9654.24 kilometrów w tym 1195.44 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.17 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2021, Kwiecień4 - 0
- 2021, Marzec5 - 0
- 2021, Styczeń2 - 0
- 2020, Wrzesień1 - 0
- 2020, Lipiec4 - 0
- 2019, Marzec1 - 0
- 2019, Luty3 - 3
- 2019, Styczeń1 - 1
- 2016, Wrzesień1 - 0
- 2015, Październik1 - 2
- 2015, Wrzesień1 - 0
- 2015, Marzec1 - 0
- 2015, Luty1 - 1
- 2014, Sierpień1 - 2
- 2013, Sierpień1 - 1
- 2013, Lipiec1 - 3
- 2013, Maj1 - 0
- 2013, Marzec2 - 2
- 2013, Styczeń1 - 0
- 2012, Grudzień1 - 4
- 2012, Listopad1 - 4
- 2012, Październik3 - 6
- 2012, Wrzesień5 - 9
- 2012, Sierpień3 - 2
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec2 - 1
- 2012, Maj1 - 0
- 2012, Kwiecień3 - 6
- 2012, Marzec3 - 9
- 2012, Luty1 - 1
- 2012, Styczeń5 - 2
- 2011, Grudzień11 - 29
- 2011, Listopad6 - 14
- 2011, Październik7 - 9
- 2011, Wrzesień5 - 7
- 2011, Sierpień4 - 6
- 2011, Lipiec11 - 16
- 2011, Czerwiec3 - 4
- 2011, Maj10 - 16
- 2011, Kwiecień11 - 12
- 2011, Marzec12 - 25
- 2011, Luty6 - 23
- 2011, Styczeń1 - 3
- 2010, Październik5 - 17
- 2010, Wrzesień20 - 15
- 2010, Sierpień16 - 13
- 2010, Lipiec26 - 14
- 2010, Czerwiec25 - 27
- 2010, Maj18 - 21
- 2010, Kwiecień22 - 8
- 2010, Marzec13 - 8
- 2010, Luty5 - 5
- 2010, Styczeń1 - 4
- 2009, Grudzień1 - 0
- 2009, Listopad3 - 2
- 2009, Październik2 - 1
- 2009, Wrzesień8 - 3
- 2009, Sierpień10 - 3
- 2009, Lipiec8 - 3
- 2009, Czerwiec3 - 1
- 2009, Maj4 - 0
- 2009, Kwiecień1 - 2
- 2009, Marzec6 - 8
- 2009, Luty1 - 0
Dane wyjazdu:
32.80 km
0.00 km teren
01:51 h
17.73 km/h:
Maks. pr.:56.30 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000
Mt Gravatt
Sobota, 5 marca 2011 · dodano: 06.03.2011 | Komentarze 0
No i po pierwszym przepracowanym tygodniu w Australii, nastał weekend a wraz z nim chęci na pokręcenie korba choćby nawet kilku kilometrów. Razem z Maćkiem postanowiliśmy rano wybrać się na punkt widokowy Mt Gravatt z którego jest wspaniały widok na centrum miasta.Mt Gravatt© zyla82
Już po kilku pierwszych kilometrach złapała nas ulewa, wystarczyło kilkadziesiąt sekund rzęsistego deszczu i nie było na ciuchach żadnego suchego miejsca, ale na szczęście to Australia, także ciuchy szybko przeschły podczas kolejnych kilometrów. W pewnym momencie podczas jazdy usłyszeliśmy dziwne dźwięki, okazało się iż to pod jednym z mostów jakiś człowieczek ćwiczył sobie grę na saksofonie;
Grajek pod mostem© zyla82
Na kolejnych kilometrach zmierzania na punkt widokowy, w końcu udało mi się sfotografować dragona, wcześniej zawsze uciekały mi sprzed obiektywu:
Dragon Lizard© zyla82
Na sam szczyt Mt Gravatt prowadzi około 2km podjazd, tak więc jest gdzie tutaj ćwiczyć podjazdy. Ze szczytu pognaliśmy do domu, gdyż plan na ten dzień był bardzo napięty, zakupy w IKEA, a później biesiadowanie przy Żubrówce Białej (posmakowała wszystkim) i na koniec wypad do Polskiego Klubu na "dyskotekę".
Kategoria Australia
Dane wyjazdu:
49.15 km
0.00 km teren
03:00 h
16.38 km/h:
Maks. pr.:56.70 km/h
Temperatura:31.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000
Śniadanko na Mt Coot-tha
Niedziela, 27 lutego 2011 · dodano: 04.03.2011 | Komentarze 5
Celem kolejnego weekendowego wypadu w krainie kangurów był Mt Coot-tha Forest oraz Brisbane Forest Park, a konkretnie wraz z Maćkiem chcieliśmy dojechać do Jollys Lookout, niestety poprzez niesprzyjającą pogodę (ponad 30 stopni) oraz małe pogubienie się na trasie, do celu wypadu nie dotarliśmy. Mimo wszystko wypad był bardzo pozytywny, pobudka o 6 rano aby wyruszyć nim temperatura będzie akurat do jazdy i tak rzeczywiście było, o 7 gdy wyjeżdżaliśmy wskazówka oscylowała w granicach 22 stopni (perfect). Po przejechaniu na drugi brzeg rzeki, zobaczyłem coś czego chyba (na pewno) nigdy w życiu w Polsce nie widziałem i pewnie szybo rowerzyści nie zobaczą. O tuż z powodu remontu ścieżki rowerowej panował na niej ruch wahadłowy!!!Ruch wahadlowy na scieżce rowerowej© zyla82
Po kolejnych kilku kilometrach nastał czas na zmierzenie się z ok.3km podjazdem na Mt Coot-tha i to na pusty żołądek. No ale na szczycie w kawiarni z pięknym widokiem za plecami na miasto, uraczyliśmy się śniadaniem:
Widok z Mt Coot-tha© zyla82
Aby mieć co spalać© zyla82
Po skonsumowaniu ładunku kalorii nadszedł czas na udanie się w teren, który w tych okolicach daje się we znaki fragmentami o bardzo dużym nachyleniu oraz wielu interwałowych odcinkach:
To był zjazddddddddddd© zyla82
Młynek i pod górkę© zyla82
Australijska ekipa Bikestats© zyla82
W międzyczasie udało nam się zgubić trasę, co zmusiło nas do zmodyfikowania trasy i w ten sposób przez dzielnicę The Gap ścieżką wzdłuż Enoggera Creek udaliśmy się w kierunku powrotnym. Po drodze zobaczyliśmy iż jeszcze nie całe miasto zostało uprzątnięte po styczniowej powodzi:
Skutki styczniowej powodźi© zyla82
W drodze powrotnej mogłem zapoznać się z wieloma sposobami prowadzenia ścieżek rowerowych:
ścieżka w powietrzu© zyla82
czy kiedyś tak będą wyglądać ścieżki w Polsce?© zyla82
Mimo nie zaliczenia głównego celu wycieczki, jestem z niej całkowicie zadowolony.
Kategoria Australia
Dane wyjazdu:
14.75 km
0.00 km teren
00:45 h
19.67 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000
Na West End
Sobota, 26 lutego 2011 · dodano: 28.02.2011 | Komentarze 2
O 6 rano z Chapel Hill na West End, a później już samochodem na pierwszy dzień pracy :) Kategoria Australia
Dane wyjazdu:
12.55 km
10.00 km teren
00:50 h
15.06 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000
Trekiem w teren
Piątek, 25 lutego 2011 · dodano: 27.02.2011 | Komentarze 4
Nadszedł czas na wypróbowanie nowego nabytku w terenie, tak więc po porannej jeździe do sklepu rowerowego, po sytym obiadku wybrałem się do Mt Coo-tha Forest pośmigać, znaczy oswoić się z rowerem i sprawdzić jak zachowuje się on w terenie.Mt Coot-tha Forest© zyla82
W lesie tym wytyczonych jest kilkanaście specjalnych ścieżek dla miłośników MTB, część z nich może być wykorzystywana również przez innych (piesi, konie), lecz część tras to specjalnie przygotowane single MTB.
Mapa ścieżek w Mt Coot-tha forrest© zyla82
Oczywiście na ścieżkach i szlakach należy przestrzegać określonych reguł:
Zasady uzytkowania ścieżek© zyla82
O specjalnym przystosowaniu tras dla rowerów MTB oraz o to aby wydobyć z nich jak najwięcej funu niech powiedzą te zdjęcia:
MTB trail in Brisbane© zyla82
mostek na ścieżce I© zyla82
No ale aby zabawa się zaczęła to najpierw trzeba na górę wjechać, a momentami wjazd to młynek i to pod konkretne podjazdy:
20% to nie problem© zyla82
Może teraz nieco o samej jeździe, rower prowadzi się super, jest bardzo zwrotny i zwinny, ale dużo muszę jeszcze czasu poświęcić na wyciśniecie z niego wszystkiego na co go stać. Hamulce Juicy 3 zaskoczyły mnie siłą hamowania, prawie wyleciałem przez kierownicę (porównanie do wcześniejszych Tektro IO). Amorek również pracuje o niebo lepiej niż ten co miałem w GT Avalanche. Co mi się rzuciło w oko w Australii na temat kolarstwa:
- Jeśli rower - to Australijczycy w 90% śmigają na szosówkach
- Jeśli MTB - to sporo ponad 80% to Fulle
Co ja tutaj robię na sztywniaku?
Kategoria Australia
Dane wyjazdu:
19.34 km
0.00 km teren
00:56 h
20.72 km/h:
Maks. pr.:52.40 km/h
Temperatura:29.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000
First time on new bike
Piątek, 25 lutego 2011 · dodano: 25.02.2011 | Komentarze 7
No i doczekałem się nowego ścigacza! Hura! No ale od początku, w środę na mieście załatwiałem kilka spraw związanych z pobytem w Australii, przy okazji odwiedziłem kilka sklepów rowerowych w poszukiwaniu jednośladu, w jednym ze sklepów na Albert St trafiłem na rowery marki Trek, stało ich kilka ale mi w oko wpadła model 6000 na którym nie było naklejonej ceny, tak więc pytam się sprzedawcy po ile? Odpowiada, że za 1200AUD, ja mu na to że mam tylko 800AUD do wydania na rower, na moje słowa dostałem odpowiedź iż za 900AUD rower jest mój, no to odpowiedziałem iż muszę się zastanowić. A zastanawiałem się do dnia następnego, kiedy z pieniędzmi w kieszeni wybrałem się zakupić jednoślad. Po wejściu do sklepu zaczął obsługiwać mnie inny sprzedawca, który tym razem zaproponował mi 1000AUD za rower, a ja mu na to że wczoraj dawaliście mi cenę o 100 dolarów niższą, skoro tak to za 900 jest twój. I w ten sposób stałem się posiadaczem Treka 6000, dobrze że w Australii zawsze można się targować. Kolejna ciekawostka to hamulce, które są założone odwrotnie w stosunku do tego do czego przyzwyczaiłem się w Polsce. Nie dość, że jeżdżą tutaj po złej stronie ulicy to jeszcze hamulców nie potrafią po dobrej stronie zamontować. Ale panowie serwisanci szybko poradzili sobie z zamianą hamulców i mam już po naszemu. Czas na prezentację nowego nabytku:Trek 6000 - nowa zabawka© zyla82
Trek 6000© zyla82
Dzisiaj wybrałem się na pierwszą przejażdżkę na nowym ścigaczu, a wybrałem się do sklepu rowerowego Chain Gang po brakujące akcesoria, takie jak: bidon, koszyk na bidon, lampki (obowiązkowe w Australii) oraz łatki, do zakupu pozostała jeszcze pompka. Pierwsze wrażenia z jazdy są super, rower o wiele łatwiej przyśpiesza niż GT Avalanche oraz prowadzi się jakoś tak łatwiej. W niedzielę mam zamiar sprawdzić rower w terenie, to będzie dopiero prawdziwy test. Nieco problemów przysporzyła mi przesiadka z Shimano na Sram-a, jakoś dziwnie operuje się przerzutki tylko kciukiem, ale to pewnie kwestia przyzwyczajenia. Wieczorkiem chyba znów wybiorę się na rower, gdy temperatura trochę zelżeje do jakiś 25 stopni :) Poniżej kilka fotek z wypadu:
rozdzielone ścieżki© zyla82
pajączek© zyla82
Działające hamulce to podstawa© zyla82
Żyła i nowa zabawka© zyla82
Kategoria Australia
Dane wyjazdu:
59.95 km
0.00 km teren
03:01 h
19.87 km/h:
Maks. pr.:58.70 km/h
Temperatura:34.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Koszulki bikestats na antypodach
Niedziela, 20 lutego 2011 · dodano: 20.02.2011 | Komentarze 3
No ponad półtorocznej rozłące z krainą kangurów, po 25 godzinnej podróży 18.02.2011 po raz drugi moja noga stanęła na drugiej półkuli, a konkretnie w Brisbane. Jakieś dwa lata temu podczas pobytu tutaj dziękiMaćkowi złapałem bakcyla jazdy na rowerze oraz po raz pierwszy dowiedziałem się o istnieniu tak świetnej strony jak i ludzi dzięki której można ich spotkać oraz dzielić się wspólną pasją, czyli Bikestats. Tym razem wyjeżdżając tutaj postanowiłem rozpromować bikestats w krainie 'down under" jak nazywana jest czasami Australia. A promocja serwisu polega na jeździe w firmowych koszulkach bikestats, w których prezentujemy się tak:Australijska ekipa bikestats© zyla82
A ja tak:
Koszulka Bikestats na Antypodach© zyla82
Warunki do rowerowania o tej porze roku są zgoła inne niż w Polsce, gdyż 34 stopnie celcjusza oraz wysoka wilgotność ma się ni jak do obecnie panujących warunków w Polsce. Ale mimo wszystko mimo pięknej pogody nie są to idealne warunki do jazdy, po prostu jest za gorąco!
Celem pierwszego wypadu była dzielnica Sandgate w której mieszkają znajomi i do których to udaliśmy się w krótkie odwiedziny. Poruszałem się na starym kilkuletnim góralu z supermarketu, no ale jeszcze nie zakupiłem nowego ścigacza, ale pewnie będzie to jeden z pierwszych zakupów tutaj, ale puki co są ważniejsze wydatki. Z domu w Chapel Hill wyjechałem chwilę po godzinie 8 rano i standardową trasą dojechałem do mostu przy kampusie w St.Lucia gdzie mostem przekroczyłem rzekę, z tego co pamiętam to udało mi się pokonać tą trasę o ok.10 minut niż dwa lata wcześniej, tak więc progres jest widoczny. Za mostem krótki telefon do Maćka i po otrzymaniu kilku wskazówek udałem się na West End, gdzie mieszka od przyszłego tygodnia będę mieszkał i ja. W planach mieliśmy jeszcze udać się pograć w
Widok na centrum Brisbane© zyla82
Story Bridge© zyla82
Na Kangaroo Point można było spotkać wiele osób próbujących się dostać na szczyt klifu używając siły własnych rąk:
Wspinaczka na Kangooro Point© zyla82
W okolicach Hamilton znalazłem fajną "łódkę", wiedziałem że gdzieś ją zostawiłem, tylko nie wiedziałem gdzie i teraz się odnalazła:
No i znalazłem kolejny środek transportu© zyla82
Ponad trzydziestostopniowy upał strasznie doskwierał tak więc co jakiś czas musieliśmy uzupełniać płyny, dobrze że w Australii co jakiś czas dostępne są krany z pitną wodą, dzięki czemu nie trzeba co chwilę kupować wody, gdyż woda tutaj jest droższa od benzyny!
Uzupełnianie płynów na trasie© zyla82
Część trasy wiodła przez świetne tereny Boondall Wetlands, gdzie ścieżka rowerowa wybudowana jest na mokradłach, robi to piorunujące wrażenie gdy jedzie się a dookoła bagna i ptaki.
Ścieżka na Boondall Wetlands© zyla82
Kilka kilometrów przed Sandgate rower zaczął płatać figle, a to za sprawą awarii wolnobiegu, który co kilkasetmetrów przestawał ciągnąć koło, ale jakoś udało się dojechać do Sandgate. U znajomych polaków wraz z Maćkiem uzupełniliśmy minerały australijskim piwkiem i po krótkim pobycie u nich udaliśmy się nad ocean na jakieś jedzonko, a konkretnie na fish&chips;. Ryba Cod smakowała bardzo dobrze, smakiem podobna do naszego mintaja.
Ocean w Sandgate© zyla82
Powrót do domu planowaliśmy na rowerach, ale ani pogoda ani stan techniczny mojego jednośladu nie pozwolił zrealizować tego planu. W związku z tym od wujka dostałem dyspozycje aby zepsuty rower zostawić na stacji, gdyż mu i tak tylko zajmuje miejsce na podwórku, a wart jest może kilkanaście dolarów. Tak więc drogę powrotną spędziłem w pociągu oraz autobusie. Podsumowując pierwsza wycieczka rowerowa w Australii bardzo udana, już nie mogę się doczekać kiedy kupię nowy rower.
Kategoria Australia
Dane wyjazdu:
22.33 km
0.00 km teren
01:26 h
15.58 km/h:
Maks. pr.:48.30 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:GTek
Zimowo-wiosennie na pobliskie wiatraki
Poniedziałek, 7 lutego 2011 · dodano: 07.02.2011 | Komentarze 2
Korzystając z pobytu w rodzinnym domu w Bogatyni, postanowiłem wykorzystać sprzyjającą pogodę i wybrać się w standardową trasę na tzw. wiatraki, czyli szczyt Graniczny Wierch, przy okazji sprawdziłem stan prac popowodziowych zarówno w dzielnicy Markocice jak i w graniczącej z Bogatynią miejscowości Hermanice, która również bardzo ucierpiała podczas sierpniowej powodzi. Kiedyś postanowiłem iż, wjadę na tą górę o czterech porach roku, do dzisiaj brakowało mi jedynie zimy, dobrze że jeszcze gdzieniegdzie leżał jeszcze śnieg i to nie w małych ilościach, przedzierając się przez nią wpadłem po kolana w śnieg, tak więc nie było tak lajtowo choć to tylko kilka metrów:Hmm....I jak tu jechać© zyla82
W Albrechticach odbiłem w kierunku wiatraków, a znajdując się już na wysokości ponad 500m n.p.m coraz bardziej odczuwałem temperaturę niższą niż gdy wyjeżdżałem z domu oraz wiejący wiatr. Po dojechaniu w okolice wiatraków okazało się ,że ścieżka prowadząca pod same wiatraki jest cała zasypana topniejącym śniegiem, a nie miałem ochoty moczyć butów, bo jechać po takim mokrym śniegu się nie dało to postanowiłem obrać kierunek powrotny lekko zmodyfikowana trasą:
Wiatraki zimą© zyla82
Widok na pogórze izerskie© zyla82
Po zjeździe do miejscowości Hermanice, przejechałem wzdłuż rzeki Oleska (czyli po polskiej stronie Miedzianka) oglądaj zniszczenia jakie w sierpniu spowodowała powódź na tej rzece, wówczas nie tylko ucierpiała Bogatynia ale również czesi stracili domy:
Był sobie domek© zyla82
oraz mosty, na szczęście zostały one tymczasowo odbudowane:
Most tymczasowy w Hermanicach© zyla82
Po kilku miesiącach od powodzi infrastruktura jak widać zostaje odbudowywana, pamiętam jak dzień po powodzi dojazd do Hermanic był niemożliwy nawet rowerem. Po stronie polskiej spotkałem jedna ekipę pracującą nad zabezpieczeniem zniszczonego koryta rzeki:
Praca popowodziowa© zyla82
Mimo wszystko odbudowa potrwa z pewnością jeszcze kilka lat, do tej pory zniszczone domy oraz drogi przypominają mieszkańcom o tym co wydarzyło się w sierpniu zeszłego roku:
6 miesięcy po powodzi© zyla82
6 miesięcy i nic nie ruszyło© zyla82
Mimo wszystko trzeba żyć dalej.
Kategoria Bogatynia i okolice, Czechy
Dane wyjazdu:
24.37 km
0.00 km teren
01:25 h
17.20 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:GTek
Pierwsza jazda w 2011
Sobota, 15 stycznia 2011 · dodano: 15.01.2011 | Komentarze 3
Po około 3 miesięcznej rozłące z rowerem, dzisiejszego dnia korzystając z dogodnych warunków postanowiłem rozpocząć sezon 2011. Jako iż rozłąka była dosyć długa to nie zaszalałem dzisiaj, a jedynie rekreacyjnie przejechałem się wokół Wielkiej Wyspy. Ale przed jazdą zajechałem na Shella w celu uzupełnienia ciśnienia w oponach. Następnie standardową trasą dojazdową do pracy udałem się w kierunku lasu Rakowieckiego, na kładce kolejna miła niespodzianka (kolejna, bo przed wyjazdem w plecaku rowerowym znalazłem 20PLN, przyda się na wieczorny izotonik miarki Piast) w postaci wymieniania starych desek na nowe:W terenie jednak ciężko się jeździ zwłaszcza że na wielu ścieżkach zalega lód, a jak wiadomo nie jest to najlepsza nawierzchnia do jazdy, ja już tam wolę błoto. Nie pozostało mi nic innego jak asfaltem uderzyć w kierunku wyspy Opatowickiej. Na jazie opatowickim można zauważyć podwyższony stan Odry po ostatnich roztopach:
Kilkadziesiąt metrów dalej na terenie Politechniki nie sposób niezauważyć metalowych ptaków:
Na wałach strasznie dużo śmieci i piasku się odsłoniło na ścieżkach, trza to będzie jak najszybciej rozjeździć. Standardowo wałami dojechałem do kładki Zwierzynieckiej i ulicą Krakowską pocisnąłem do domu, po drodze mijając kolejny hipermarket, a jeszcze w październiku gdy jeździłem tamtędy do pracy budowa dopiero się rozpoczynała, jak widać dosyć sprawnie im to poszło.
Fajnie znów usłyszeć szum gum.
Kategoria Wrocław i okolice
Dane wyjazdu:
77.22 km
35.00 km teren
05:06 h
15.14 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:49.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:GTek
Singltrek pod Smrkem i czeskie góry izerskie
Czwartek, 7 października 2010 · dodano: 07.10.2010 | Komentarze 8
W kolejny dzień urlopu wybrałem się obadać Singltrek pod Smrkem. Ścieżka została wybudowana w zeszłym roku z myślą specjalnie o rowerzystach MTB. No ale zacznijmy od początku, dojazd do Frydlantu standardowy, pierwsze niespodzianki spotkały mnie kilka kilometrów za tą miejscowością, a pierwszą niespodzianką było pojawienie się bólu w lewym ścięgnie Achillesa, a chwilę później zaczęło mi schodzić powietrze w tylnym kole.Z bólem nie poradziłem sobie do końca wypadu, natomiast krótka przerwa na łatanie dziury i ruszyłem dalej w kierunku Laźnie Libverda, gdzie znajduje się jeden z wjazdów na singla. Raptem po 19km od Bogatyni moim oczom ukazał się wspaniały widok na czeskie góry izerskie:Widok na Góry Izerskie© zyla82
W Łaźnie Libverda zrobiłem krótką przerwę na fotkę w uzdrowisku:
Lazne Libverda© zyla82
Od tego momentu do wjazdu na singla miałem już tylko pod górę, z uzyskanych informacji od kumpla wiedziałem bez problemu jak trafić na singla, gdyż znajduje się on obok charakterystycznej restauracji Obri Sud w kształcie wielkiej beczki:
Restauracja Obri Sud© zyla82
A raptem 30m od parkingu znajduje się tablica informacyjna o singlu, po drodze jeszcze kilka razy pojawia się taka sama.
GT na starcie© zyla82
Co do samego singla, to zbudowany jest on tworząc zamkniętą pętlę o długości ok 13km. Singiel przeplatany jest dojazdowymi asfaltami, które nieco psują wrażenia z jazdy samym singlem, który wytyczony jest w lesie z wieloma pagórkami, korzeniami, kamieniami i zakrętami jak również kilkukrotnie przejeżdża się przez źródełka. Szkoda, że ból Achillesa nie pozwolił mi w pełni cieszyć się przejazdem, mimo to jestem zaspokojony. Nie sposób się nie nudzić jadąc singlem, co chwilę trzeba uważać na wszelkiego rodzaju przeszkody. Prędkości jakie osiąga się nie są może oszałamiające, bo rzadko kiedy da się rozpędzić powyżej 30km/h, ale naprawdę trzeba być bardzo czujnym, bo niekiedy odległość między drzewami jest na szerokość kierownicy. Jednym z mankamentów jest niezbyt widoczne czasami oznakowanie, co bardzie rozgarnięci rowerzyści pewnie pogubią się nie raz, ale plusem jest dbanie o stan techniczny singla, o czym przekonałem się spotykając po drodze osobę sprzątającą gałęzie ze szlaku. Kilka fotek z przejazdy singlem poniżej:
Singltrek pod Smrkem I© zyla82
Singltrek pod Smrkem II© zyla82
Singltrek pod Smrkem III© zyla82
Singltrek pod Smrkem IV© zyla82
Momentami da się podziwiać piękne jesienne górskie widoki:
I jak tu nie kochać połączenia rower+góry© zyla82
Góry Izerskie I© zyla82
Góry Izerskie II© zyla82
Po przejechaniu pętli singltreka, mimo bólu w ścięgnie postanowiłem nie marnować pięknej pogody i do Bogatyni wrócić przez góry izerskie, a konkretnie magistralą izerska do Oldrichova v Hajich, tak więc czym prędzej udałem się do Hejnic i Ferdinandowa, gdzie znajduje się wjazd w konkretne już góry. Zielonym szlakiem wiodącym na łącznik Hrebinek (835m n.p.m) rozpocząłem morderczy podjazd, niestety po kilku kilometrach musiałem rower prowadzić ze względu na bardzo zły stan szlaku, bardzo wielkie wyrwy spowodowane przez sierpniowe deszcze, na szczęście mijałem ekipę naprawiającą szlak, tak więc już niedługo będzie można bez problemu śmigać po górach. No ale dzięki temu miałem więcej czasu aby delektować się widokami:
Oreśnik© zyla82
Widok na Hejnice© zyla82
Podjazd na Hrebinek (835m)© zyla82
Na Hrebinku na magistrali którą planowałem jechać nie wiadomo skąd pojawił się znak ślepa uliczka, zaskoczyło mnie to, ale generalnie olałem to bo ból narastał i jak najszybciej chciałem być w domu. Po kilkukilometrowym zjeździe pojawił się kolejny znak, tym razem zakaz ruchu i ulica przegrodzona taśmą, znów zignorowałem znak i pojechałem dalej w dół, nie miałem zamiaru wracać po górę tych kilku kilometrów. W głowie miałem tylko jedną myśl, cokolwiek to jest aby nie jechać nie zatrzyma mnie. No i nie zatrzymało, a była to ok 60m wyrwa w drodze, która akurat była remontowana i czescy robotnicy pomogli mi przenieść rower przez jeden ze strumyków, jak widać Czesi zabrali się za naprawę szlaków po powodzi. Z Oldrichova czekał mnie już tylko jeden podjazd do Albrechtic, skąd już 8km zjazdu do samego domu na obiadek przygotowany przez mamusię. Na singla pewnie wrócę jeszcze nie raz, polecam wszystkim.
Dane wyjazdu:
57.04 km
0.00 km teren
03:19 h
17.20 km/h:
Maks. pr.:50.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:GTek
Góry Łużyckie - szczyt Hvozd (750 m n.p.m)
Wtorek, 5 października 2010 · dodano: 05.10.2010 | Komentarze 3
Pierwszy wypad pod szyldem eksploracji Gór Łużyckich znajdujących się niedaleko Bogatyni na pograniczu Niemiec i Czech. Dzisiejszego dnia po śniadaniu wybrałem się wjechać na szczyt Hvozd (niem. Hochvald), góra ta leży na granicy niemiecko-czeskiej i należy do najwyższych szczytów w Górach Łużyckich. jest to góra dwuwierzchowa, na jednym znajduje się schronisko, a na drugim wieża widokowa. Uzbrojony w czeską mapę gór Łużyckich mimo silnego północnego wiatru utrudniającemu jazdę pognałem w kierunku trójstyku:Pomnik na trójstyku© zyla82
Jednak na kolejnych kilkusetmetrach dwa razy musiałem nosić rower przez strumyki, gdyż infrastruktura rowerowa wzdłuż Nysy Łużyckiej została zniszczona przez sierpniową powódź:
No i koniec jazdy© zyla82
Tuż za jeziorem Kristina, wjechałem w teren na niebieski szlak pnący się do góry wzdłuż granicy niemiecko-czeskiej. Co ciekawe po obu stronach granicy znajduja się szlaki, które w końcu się łączą w jeden wspólny.
Po jednej scieżce dla każdego© zyla82
Następnie, świetnym ale zarazem trudnym szlakiem żółtym raz pod górę raz w dół dojechałem do Luckendorfu, gdzie rozpoczęłą się prawdziwa wspinaczka na szczyt:
Ważę mniej, dam radę!© zyla82
Cel wycieczki - góra Hvozd© zyla82
Ostatnie 3km to istotna mordęga, najtrudniejszy podjazd pod jaki udało mi się podjechać, nachylenie ponad 15% na takim odcinku daje się we znaki nie tylko fizycznie ale i psychicznie, mimo to spuściłem głowę w dół i na przełożeniu 1-1 metr po metrze piąłem się do góry, gdy po kilkunastu minutach, moim oczą ukazała się budowla schroniska:
Schronisko na Hvozd© zyla82
Zdobywca - Żyła© zyla82
Ze szcytu rozciąga się wspaniały widok na okolicę, niestety w dniu dzisiejszym widoczność nie była za dobra:
Skały nad Oybin© zyla82
Widok na Oybin© zyla82
Po krótkim odpoczynku przy silnym wietrze, co skutecznie zachęcił mnie do zakupu czapki pod kask (w czwartek w lidlu), udałem się zobaczyć wieżę widokową na szczycie:
Wieża widokowa na Hvozd© zyla82
Po wykonaniu pamiątkowej fotki, rzuciłem się w zjazd w kierunku Oybin, niestety rowy odprowadzające wodę przed którymi musiałem zwalniać, skutechnie uniemożliwiły mi pobicie rekordu prędkości. Po drodze zaskoczyła mnie skocznia narciarska, ne miałem pojęcia że w okolicy znajduje się taki obiekt, niestety wejscie na górę jest zabronione. Co ciekawe pod rozbiegiem znajduje się droga.
Skocznia narciarska Hain© zyla82
W samej okolicy Oybin znajduje się wiele ciekawych formacji skalnych:
Skały nad Oybin© zyla82
Skały w Oybin© zyla82
Z Oybin poprzez Zittau wjechałem do Polski i udałem się na upragniony obiadek do domu, bo zapomniałem ze sobą zabrać coś do jedzenia.
Kategoria Bogatynia i okolice, Czechy, Niemcy