Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zyla82 z miasteczka Brisbane. Mam przejechane 9654.24 kilometrów w tym 1195.44 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.17 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
I play chess at Chess.com!
PiotrStupak
Rating: 2115

zyla82's Profile Page

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy zyla82.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2011

Dystans całkowity:140.19 km (w terenie 55.00 km; 39.23%)
Czas w ruchu:07:22
Średnia prędkość:14.12 km/h
Maksymalna prędkość:57.70 km/h
Suma podjazdów:112 m
Maks. tętno maksymalne:172 (90 %)
Maks. tętno średnie:133 (69 %)
Suma kalorii:544 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:35.05 km i 2h 27m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
16.41 km 0.00 km teren
00:47 h 20.95 km/h:
Maks. pr.:48.30 km/h
Temperatura:20.0
HR max:172 ( 90%)
HR avg:133 ( 69%)
Podjazdy:112 m
Kalorie: 544 kcal
Rower:Trek 6000

Test nowych zabawek

Poniedziałek, 29 sierpnia 2011 · dodano: 29.08.2011 | Komentarze 2

Wczoraj wybrałem się na Gold Coast, aby u znajomego w sklepie po dość przystępnej cenie wymienić kilka klamotów w Treku. Części kompletowałem już od jakiegoś czasu, a właściwie na kilka rzeczy wciąż czekam. No więc trek doczekał się nowego amortyzatora, a wybór padł na Rock Shox SID RLT Dual Air. No ale na testy w terenie będzie musiał amortyzator poczekać do przyszłego weekendu. W kwesti napędu również nastąpiła zmiana, pojawiła się korba Shimano XT M770 oraz przerzutki przód i tył SRAM X.9 wraz z linkami i pancerzami w kolorze czerwonym. Wymianie w najbliższych dniach poddane będą manetki, aby cały napęd był z jednej rodziny X.9.
Ale to nie koniec nowości, na kokpicie pojawił się nowy licznik z wieloma bajerami. Oprócz pulsometru, jest wysokościomierz podający aktualną wysokość ja i nachylenie terenu, do tego temperatura aktualna i wiele innych bajerów, według producenta Ciclosport CM 4.4A posiada 27 funkcji, czy wszystkie potrzebne to czas pokaże.
No więc dzisiaj wybrałem się na krótką przejażdżkę po okolicy, głównie w celu zapoznania się z nowym licznikiem. Jak do tej pory to jeszcze nie mogę zapamiętać, co którym przyciskiem się zmienia, ale przyjdzie to samo z czasem. Co zauważyłem to licznik wariuje w pobliży komputera, ale pewnie wszystkie liczniki bezprzewodowe tak mają. Co do jazdy to pomału wieczorami robi się ciepło, dzisiaj około 20 stopni o 19 godzinie tak więc warunki rewelacyjne, jednak od jakiegoś czasu odczuwam ból w plecach, tak więc jazda nie była zbyt intensywna. Chyba najwyższa pora wybrać się na jakiś masaż.
Kategoria Australia


Dane wyjazdu:
36.16 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000

Fort Lytton

Niedziela, 14 sierpnia 2011 · dodano: 15.08.2011 | Komentarze 3

Wraz z Maćkiem, Michałem i Martą, tak jakoś tylko ja nie mam imienia na 'M' wybraliśmy się odwiedzić Fort Lytton, który to został wybudowany pod koniec 19 wieku, a za zadanie miał bronić dostępu do rzeki Brisbane. Wycieczka turystycznym tempem przebiegała całkiem sprawnie, po drodze wstąpiliśmy do sklepu rowerowego, gdzie Marta szukała dla siebie nowego rumaka, który pozwoliłby jej pokonywać wraz z nami górskie szlaki, niestety ale kolor GT Avalanche nie taki. Po drodze oczom naszym ukazał się znajomy widok, a mianowicie na poboczu stał 'Polski Fiat 126p' rocznik 1990, istne cudo. Szkoda tylko, że auto nie jest w najlepszym stanie, bo miałbym chrapkę na kupno takiego.

Po przejechaniu ponad 20km (wyprałem ostatnio licznik w pralce, to długość wycieczki podana orientacyjnie) znaleźliśmy się w Forcie Lytton, gdzie po krótkiej rozmowie ze strażnikiem, pozostawiamy rowery niezapięte i rozpoczynamy zwiedzanie fortu.





Jak widać po zdjęciach w forcie, znajduje się kilka dział strzegących ujścia rzeki Brisbane, jak również zorganizowanych jest kilka małych muzeów w których to można zobaczyć, urządzenia i pojazdy wykorzystywane podczas I i II wojny światowej.
Po spędzeniu pewnie około 1,5h w forcie, udaliśmy się w kierunku Manly,

w której to zatrzymaliśmy się na rybkę oraz chmielowy izotonik, po czym już pociągiem wróciliśmy do City. Które to z kolei przywitało nas deszczem. No i kolejny punkt z listy miejsc do odwiedzenia można odhaczyć.
Kategoria Australia


Dane wyjazdu:
48.86 km 30.00 km teren
04:03 h 12.06 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000

EPIC Marathon 2011

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 0

No to po raz kolejny wraz z Maćkiem wybraliśmy się na maraton MTB w Australii. Tym razem na jeden z najpopularniejszych maratonów w Australii a mianowicie osłowiany już EPIC, w tym roku została zmieniona trasa, gdyż w zeszłych latach był to wyścig od punktu do punktu. Tym razem start i meta znajdowały się w tym samym miejscu Old Hidden Vale, co ma swoje wielkie plusy logistyczne. Cała impreza trwała dwa dni, pierwszego dnia odbywały się głownie zawody dla dzieci i dystans MINI. My zjawiliśmy się dnia drugiego, podczas którego rozegrano zawody na dwóch dystansach 75 oraz 50km, my wystartowaliśmy w tym na 50km. Jednak przed startem odebraliśmy numery startowe oraz koszulkę kolarską (wliczona w cenę wpisowego 100$). Po czym udaliśmy się na start, który tutaj odbywa się odwrotnie niż ma to miejsce na podobnych imprezach w Polsce, a mianowicie na pierwszy ogień poszły osoby które celowały ukończyć trasę po powyżej 6h, po kolejnych 15min wystartowała moja grupa celująca w 4-6h, a na samym końcu zawodnicy najszybsi. Po starcie, spokojnym tempem bez szaleństw pomału przesuwałem się do przodu, kiedy nagle przerzutka zaczęła mi dziwnie pracować (przeskakiwał łańcuch), ale jakieś 2km dalej po małej regulacji baryłką wszystko wróciło do porządku. Po kilku kilometrach pojawił się pierwszy z kilku dających o sobie znać podjazdów, na którym niestety musiałem zsiąść z siodełka i prowadzić rower mozolnie do góry, ale nie byłem sam gdyż większa ilość osób podprowadzała. No a jak to po wspinaczce, musiał nastąpić zjazd po siarczyście naszpikowanym kamieniami szlaku, na końcu którego musiałem zejść na bok aby dokonać wymiany przebitej na kamieniach dętki, ale znów nie byłem sam, gdyż obok mnie ten sam problem miało jeszcze kilka osób. Jak na złe okazało się iż nie mam ze sobą pompki, na szczęście jeden z zawodników udostępnił swoją. Po kolejnych kilku kilometrach, zaczęły mnie strasznie boleć stopy i palce, a to dlatego że jechałem w za dużych pożyczonych od Maćka butach, w których większa siła szła na moje palce a nie stopy. Próbowałem przez 15 minut podregulować jakoś bloki, ale rezultaty tego zabiegu raczej marne były. No i w pewnym momencie jak rozpoczął się asfalt przed pierwszym bufetem, to ciągnął się przez kilka kilometrów, szkoda że z wmordewindem. Przy bufecie spotkałem Maćka uzupełniającego wodę, który wystarował 15min przede mną. Tuż po zjeździe z drogi asfaltowej, rozpoczął się najbardziej morderczy podjazd na trasie, który sprawiał trudności nawet podchodząc pod niego na nogach. W pewnym momencie wynurzając się z za zakrętu ujrzałem widok kilkudziesięciu uczestników, opierających się o siodełka i odpoczywających. No ale jest podjazd to i jest zjazd:

Ostatnie dziesięć kilometrów to niezliczone single, na których umęczony człowiek nie miał już siły jechać, ale jak nie w siodełku to na dwóch nogach każdy podążał w kierunku mety;

Na mecie jeszcze poczekałem około 1h na Maćka, aż ukończy wyścig i po krótkim odpoczynku pojechaliśmy do domu, po drodze wstępując jeszcze na chwilę do mojej Cioci na pyszny obiad.
Impreza bardzo dobrze zorganizowana, koszulki bardzo dobrej jakości, tak więc jak będzie jeszcze okazja to na pewno tam jeszcze wrócę.


Dane wyjazdu:
38.76 km 25.00 km teren
02:32 h 15.30 km/h:
Maks. pr.:57.70 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000

Glass House Mountains

Sobota, 6 sierpnia 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 1

Nadszedł weekend no to wypadałoby wyjść z czterech ścian i pokręcić coś, zwłaszcza że jutro wraz z Maćkiem wybieramy się na maraton EPIC. Dlatego też dzisiejszy wypad był bez szaleństw typowo rekreacyjnym tempem. Postanowiliśmy pojechać i objechać Glass House Mountains, a pojechaliśmy początkowo w składzie Ja, Maciek i Michał, po czym po kilkunastu minutach od wyjechania z domu zadzwonił Adam i poinformowała nas że wraz z Carlem wybierają się również z nami, ale aby czasu nie tracić postanowiliśmy spotkać się gdzieś na trasie. Glass House Mountains są górami położonymi na północ od Brisbane, nie są to typowe góry a jedynie wierzchołki wulkaniczne, które nie wiadomo jak nagle wyrastają na tle plaskiego krajobrazu, co jest ich niezaprzeczalnym urokiem, gdyż na żywo wygląda to niesamowicie.

Jak się okazało na miejscu, to przestrzeni oraz szlaków do jazdy w okolicach tych gór jest niesamowita ilość, niestety na większości ich można spotkać co chwilę jakiś motocrossowców lub też samochody terenowe, co nie jest przyjemnością gdy chce się odpocząć od miasta i napawać naturą.


Po przejechaniu kilkunastu kilometrów, przy pomocy iPhona ustaliliśmy z pozostałymi chłopakami miejsce spotkania, skąd już całą piątką udaliśmy się w dalszą jazdę.


Jadąc tak przed siebie i rozkoszując się wspaniałą pogodą i widokami, postanowiliśmy na chwilkę wskoczyć do buszu, aby zrobić lekkie skróty i przy okazji Maciek pokazał siłę hamowania nowych hamulców SLX, jak widać poniżej mają moc:

Mi równiez na tym odcinku udało się wywinąć fikołka, niestety nie tak ekwilibrystycznego. No ale nie mogło być tak do końca wszystko w porządku i po kilku kilometrach, gdy robiliśmy postój, kawałek buta wraz z blokiem pozostały w pedale po odpięciu :(

Niestety buty zakupiłem w UK, tak więc reklamacje nie wchodzi w grę ze względu na koszt wysyłki z Australii, w związku z tym postanowiłem zakupić jakieś nowe buty, ktoś ma jakieś rekomendacje?
Mimo braku wpięcia w prawej noce jakoś trzeba było dojechać do samochodu, nie było to łatwe ale jakoś starałem się aby ześlizgująca się noga nie przeszkadzała zanadto w pedałowaniu.



Po dojechaniu do miejscowości o tej samej nazwie co góry, zrobiliśmy przerwę na krótki popas, po czym ruszyliśmy na miejsce gdzie zostawiliśmy samochody.

Super rekreacyjny wypad, trzeba tam wrócić gdyż ścieżek i dróg po jakich można śmigać jednośladem jest wiele dziesiątek kilometrów.
Kategoria Australia