Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zyla82 z miasteczka Brisbane. Mam przejechane 9654.24 kilometrów w tym 1195.44 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.17 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
I play chess at Chess.com!
PiotrStupak
Rating: 2115

zyla82's Profile Page

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy zyla82.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Australia

Dystans całkowity:3738.26 km (w terenie 608.52 km; 16.28%)
Czas w ruchu:211:55
Średnia prędkość:16.77 km/h
Maksymalna prędkość:77.30 km/h
Suma podjazdów:10711 m
Maks. tętno maksymalne:186 (97 %)
Maks. tętno średnie:157 (82 %)
Suma kalorii:25764 kcal
Liczba aktywności:132
Średnio na aktywność:28.32 km i 1h 40m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
18.27 km 0.00 km teren
01:15 h 14.62 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000

Z Kasią wzdłuż rzeki

Sobota, 1 października 2011 · dodano: 22.10.2011 | Komentarze 0

Szukała Katarzyna kompana do jazdy na rowerze to i znalazła go w mojej osobie. Ale kompan do jazdy to nie wszystko, potrzebny był jeszcze rower. W tej sytuacji rozejrzałem się po pokoju, patrzę a tu dwa rowery oparte o ścianę, jeden mój a drugi Maćka przebywającego obecnie na wakacjach w Polsce. Tak więc rozwiązanie było oczywiste i Kasia wybrała się na pierwszą przejażdżkę od kilku lat. Na pierwszy raz wybraliśmy się na standardową rundkę wzdłuż rzeki Brisbane do mostu Story Bridge.



W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze na uzupełnienie kalorii napojem chmielowym. Kasi jazda się bardzo spodobała, iż postanowiła w najbliższej przyszłości zakupić jednoślad.
Kategoria Australia


Dane wyjazdu:
42.24 km 30.00 km teren
03:31 h 12.01 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:29.0
HR max:183 ( 95%)
HR avg:151 ( 79%)
Podjazdy:1412 m
Kalorie: 3811 kcal
Rower:Trek 6000

1906 Tick-Tacków

Niedziela, 25 września 2011 · dodano: 25.09.2011 | Komentarze 0

Właśnie taką liczbę małych dwukaloriowych cukiereczków potrzebuję aby odzyskać 3811kCal jakie według mojego licznika spaliłem w dniu dzisiejszym na rowerze. A zaczęło się wszystko od tego, iż sąsiad Carl zrezygnował z towarzyszenia mi w dniu dzisiejszym gdy pokazałem mu przygotowaną mapkę na dzisiaj. Tak więc jak mam jechać sam, to dołożę jeszcze kilka kilometrów. Szybka modyfikacja planów i po 9 rano z rowerem na pace jadę utem do Chapel Hill, odwiedzić rodzinkę i przy okazji uzupełnić braki pokarmowe, czyli wszamać śniadanko. Jak okazuje się na miejscu nikogo nie ma, tak więc nie pozostaje mi nic innego jak wyruszyć w dziki busz o pustym żołądku. Pierwszym celem był dojazd do South Boundary Rd w Brisbane Forest Park, jest to tzw. fire trail z którego oprócz miłośników MTB korzystają wielbiciele koni i turyści piesi. Niektóre podjazdy dochodzące do 30% nachylenia ostro dawały mi popalić w mięśniach:

Jadać tak ze słuchawkami na uszach odciąłem się całkowicie od świata zewnętrznego, aż do momenty kiedy na drodze pojawiła się duża jaszczurka (ok 1m długa), niestety nie udało mi się zrobić zdjęcia gdyż uciekła. Ale za to udało mi się uchwycić piękna białą papugę:

Po kilkunastu kilometrach odbiłem w kierunku drogi na Mt Nebo i zaczął się kilkukilometrowy podjazd, który przez panujący upał około 30stopni, zamienił się w istną katorgę. Ale jakoś udało mi się dojechać do asfaltowej drogi, która doprowadziła mnie do skrętu na Camp Mountain. Ten fragment mimo, iż wyasfatowany wygrał ze mną, ale penie nie jedna osoba by spuchła na 1km podjeździe o nachyleniu średnim 17%. Na szczycie krótki odpoczynek, fotka na Brisbane:

I już moglem się cieszyć ze zjazdu, i to nie byle jakiego bo przez 4km różnica poziomów wyniosła prawie 400m, tak więc można było poszaleć :) Po szalonym zjeździe udałem się w kierunku dzielnicy The Gap, skąd po krótkim podjeździe trafiłem na singletrack w Mt coot-tha Forest, który zaprowadził mnie prawie w okolice Chapel Hill, gdzie zostawiłem samochód. Po dotarciu do samochodu, przebraniu butów udałem się na rodzinny obiad, jadłem jakbym nie jadł od kilku dni, tak głodny byłem. Jak widać nie jest dobrym rozwiązaniem jazda w ciężkim terenie bez śniadania, obym więcej tego błędu nie popełnił.
Kategoria Australia


Dane wyjazdu:
34.37 km 0.00 km teren
01:50 h 18.75 km/h:
Maks. pr.:48.50 km/h
Temperatura:28.0
HR max:186 ( 97%)
HR avg:144 ( 75%)
Podjazdy:431 m
Kalorie: 1979 kcal
Rower:Trek 6000

Uff, jak gorąco

Niedziela, 18 września 2011 · dodano: 18.09.2011 | Komentarze 0

Reklama Scotta z naszą Mają w najnowszym numerze Australian Mountain Bike:
Kategoria Australia


Dane wyjazdu:
52.95 km 0.00 km teren
02:44 h 19.37 km/h:
Maks. pr.:52.60 km/h
Temperatura:26.0
HR max:173 ( 90%)
HR avg:137 ( 71%)
Podjazdy:625 m
Kalorie: 2342 kcal
Rower:Trek 6000

Nagły atak Magpie, czyli rowerem na Polską Wiosnę.

Niedziela, 11 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 4

Dzisiaj w Capalabie odbywał się Festiwal Kultury Polskiej "Polska Wiosna", a że jeszcze nie miałem okazji się tam wybrać, to nie pozostało mi nic innego jak dosiąść rumaka i kręcić w kierunku Capalaby. Z różnych opowiadań, wiedziałem czego się tam spodziewać, czyli czegoś w stylu dożynek, bądź też wiejskiego festynu i taki właśnie obraz mnie tam zastał. Po przechadzałem się trochę po tym festynie, wypiłem 2 napoje izotoniczne marki "Żywiec", pogadałem z szefem którego spotkałem, obejrzałem dwa występy taneczne:


I już przed godziną 14 kręciłem w kierunku centrum miasta. Po dojechaniu na South Bank, czyli deptaku nad rzeką z którego w weekendy korzysta na nieszczęście rowerzystów wielu spacerujących ludzi, co niestety nie jest przyjemne gdy trzeba jechać slalomem w tłumie. Ale przy okazji zobaczyłem , wielką kulę wystawioną z okazji Brisbane Festival, oraz wyremontowany po powodzi basen:



Wrzesień jest najgorszym miesiącem dla rowerzystów a Australii, a to ze względu na ataki ptaków Magpie, które właśnie w tym okresie bronią gniazd lęgowych. No i właśnie taka niespodzianka spotkała mnie dzisiaj. Jednemu z magpai nie spodobało się iż przejeżdżam przez jego teren, no to sobie skubany nadleciał nad moją głowę i uderzył mnie w kask, kolejna zaleta obowiązkowej jazdy w kasku. No ale na przyszłość wypróbuje znany patent na ataki, czyli montaż pasków do spinania kabli do kasku. najeżony tak kask skutecznie zniechęca ptaki do ataku.

Kategoria Australia


Dane wyjazdu:
22.10 km 7.00 km teren
01:17 h 17.22 km/h:
Maks. pr.:54.40 km/h
Temperatura:24.0
HR max:177 ( 90%)
HR avg:142 ( 74%)
Podjazdy:400 m
Kalorie: 1140 kcal
Rower:Trek 6000

Z wujkiem po Mt Coot-tha

Sobota, 3 września 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 3

Po zeszłotygodniowej wymianie klamotów w Treku, należało sprawdzić działanie sprzętu w terenie. Nadchodzi sobota i wybieram się najpierw asfaltami do Chapel Hill, gdzie uraczam się pysznym śniadankiem. Po czym pomagam troszeczkę w pracach ogrodowych i wraz z wujkiem Jurkiem wybieramy się do pobliskiego Mt Coot-tha Forest pośmigać na naszych rumakach, wujek kupił sobie GIANTa jakiś miesiąc temu i pomału łapie bakcyla rowerowego.

No ale w lesie nie będziemy jeździć po ścieżkach przeciwpożarowych, tak więc pierwsza ścieżka w lewo i już jesteśmy na singlach. Dla wujka jest to pierwsze spotkanie z tego typu ścieżkami MTB, ale sobie nawet nieźle poradził.


Po zrobieniu kilku kilometrów na ścieżkach udaliśmy się do domu, gdzie czekało na nas winko, tak więc powrót na West End nie był rowerowy niestety. Ale oprócz winka, ciocia ugotowała pyszne pierogi. Nawet dostałem na wynos, ale szybko w domu poczęstowałem nimi ekipę z Polski oraz nową współlokatorkę z Tajlandii.
A jutro wypad większą ekipą do Brisbane Forest.
Kategoria Australia


Dane wyjazdu:
27.42 km 0.00 km teren
01:22 h 20.06 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000

Z pracy na West End

Piątek, 2 września 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 0

Powrót wieczorem z pracy do domu. Rano jednak do pracy wciąż samochodem, nie ma chyba nikt ochoty wstawać o czwartej rano i ruszać na 6 do pracy, to by była jakaś paranoja. Ale jak nie da się do pracy, to można wrócić z pracy. Tak więc z Maćkiem będziemy wracać na zmianę rowerami z pracy, ktoś musi wrócić samochodem :( Dzisiaj jechało się przyjemnie, część trasy pod wiatr do tego w połowie trasy wysiadła bateria w mp3 :( No nic jutro weekend i czas na test amorka w terenie :)
Kategoria Australia


Dane wyjazdu:
16.41 km 0.00 km teren
00:47 h 20.95 km/h:
Maks. pr.:48.30 km/h
Temperatura:20.0
HR max:172 ( 90%)
HR avg:133 ( 69%)
Podjazdy:112 m
Kalorie: 544 kcal
Rower:Trek 6000

Test nowych zabawek

Poniedziałek, 29 sierpnia 2011 · dodano: 29.08.2011 | Komentarze 2

Wczoraj wybrałem się na Gold Coast, aby u znajomego w sklepie po dość przystępnej cenie wymienić kilka klamotów w Treku. Części kompletowałem już od jakiegoś czasu, a właściwie na kilka rzeczy wciąż czekam. No więc trek doczekał się nowego amortyzatora, a wybór padł na Rock Shox SID RLT Dual Air. No ale na testy w terenie będzie musiał amortyzator poczekać do przyszłego weekendu. W kwesti napędu również nastąpiła zmiana, pojawiła się korba Shimano XT M770 oraz przerzutki przód i tył SRAM X.9 wraz z linkami i pancerzami w kolorze czerwonym. Wymianie w najbliższych dniach poddane będą manetki, aby cały napęd był z jednej rodziny X.9.
Ale to nie koniec nowości, na kokpicie pojawił się nowy licznik z wieloma bajerami. Oprócz pulsometru, jest wysokościomierz podający aktualną wysokość ja i nachylenie terenu, do tego temperatura aktualna i wiele innych bajerów, według producenta Ciclosport CM 4.4A posiada 27 funkcji, czy wszystkie potrzebne to czas pokaże.
No więc dzisiaj wybrałem się na krótką przejażdżkę po okolicy, głównie w celu zapoznania się z nowym licznikiem. Jak do tej pory to jeszcze nie mogę zapamiętać, co którym przyciskiem się zmienia, ale przyjdzie to samo z czasem. Co zauważyłem to licznik wariuje w pobliży komputera, ale pewnie wszystkie liczniki bezprzewodowe tak mają. Co do jazdy to pomału wieczorami robi się ciepło, dzisiaj około 20 stopni o 19 godzinie tak więc warunki rewelacyjne, jednak od jakiegoś czasu odczuwam ból w plecach, tak więc jazda nie była zbyt intensywna. Chyba najwyższa pora wybrać się na jakiś masaż.
Kategoria Australia


Dane wyjazdu:
36.16 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000

Fort Lytton

Niedziela, 14 sierpnia 2011 · dodano: 15.08.2011 | Komentarze 3

Wraz z Maćkiem, Michałem i Martą, tak jakoś tylko ja nie mam imienia na 'M' wybraliśmy się odwiedzić Fort Lytton, który to został wybudowany pod koniec 19 wieku, a za zadanie miał bronić dostępu do rzeki Brisbane. Wycieczka turystycznym tempem przebiegała całkiem sprawnie, po drodze wstąpiliśmy do sklepu rowerowego, gdzie Marta szukała dla siebie nowego rumaka, który pozwoliłby jej pokonywać wraz z nami górskie szlaki, niestety ale kolor GT Avalanche nie taki. Po drodze oczom naszym ukazał się znajomy widok, a mianowicie na poboczu stał 'Polski Fiat 126p' rocznik 1990, istne cudo. Szkoda tylko, że auto nie jest w najlepszym stanie, bo miałbym chrapkę na kupno takiego.

Po przejechaniu ponad 20km (wyprałem ostatnio licznik w pralce, to długość wycieczki podana orientacyjnie) znaleźliśmy się w Forcie Lytton, gdzie po krótkiej rozmowie ze strażnikiem, pozostawiamy rowery niezapięte i rozpoczynamy zwiedzanie fortu.





Jak widać po zdjęciach w forcie, znajduje się kilka dział strzegących ujścia rzeki Brisbane, jak również zorganizowanych jest kilka małych muzeów w których to można zobaczyć, urządzenia i pojazdy wykorzystywane podczas I i II wojny światowej.
Po spędzeniu pewnie około 1,5h w forcie, udaliśmy się w kierunku Manly,

w której to zatrzymaliśmy się na rybkę oraz chmielowy izotonik, po czym już pociągiem wróciliśmy do City. Które to z kolei przywitało nas deszczem. No i kolejny punkt z listy miejsc do odwiedzenia można odhaczyć.
Kategoria Australia


Dane wyjazdu:
38.76 km 25.00 km teren
02:32 h 15.30 km/h:
Maks. pr.:57.70 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000

Glass House Mountains

Sobota, 6 sierpnia 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 1

Nadszedł weekend no to wypadałoby wyjść z czterech ścian i pokręcić coś, zwłaszcza że jutro wraz z Maćkiem wybieramy się na maraton EPIC. Dlatego też dzisiejszy wypad był bez szaleństw typowo rekreacyjnym tempem. Postanowiliśmy pojechać i objechać Glass House Mountains, a pojechaliśmy początkowo w składzie Ja, Maciek i Michał, po czym po kilkunastu minutach od wyjechania z domu zadzwonił Adam i poinformowała nas że wraz z Carlem wybierają się również z nami, ale aby czasu nie tracić postanowiliśmy spotkać się gdzieś na trasie. Glass House Mountains są górami położonymi na północ od Brisbane, nie są to typowe góry a jedynie wierzchołki wulkaniczne, które nie wiadomo jak nagle wyrastają na tle plaskiego krajobrazu, co jest ich niezaprzeczalnym urokiem, gdyż na żywo wygląda to niesamowicie.

Jak się okazało na miejscu, to przestrzeni oraz szlaków do jazdy w okolicach tych gór jest niesamowita ilość, niestety na większości ich można spotkać co chwilę jakiś motocrossowców lub też samochody terenowe, co nie jest przyjemnością gdy chce się odpocząć od miasta i napawać naturą.


Po przejechaniu kilkunastu kilometrów, przy pomocy iPhona ustaliliśmy z pozostałymi chłopakami miejsce spotkania, skąd już całą piątką udaliśmy się w dalszą jazdę.


Jadąc tak przed siebie i rozkoszując się wspaniałą pogodą i widokami, postanowiliśmy na chwilkę wskoczyć do buszu, aby zrobić lekkie skróty i przy okazji Maciek pokazał siłę hamowania nowych hamulców SLX, jak widać poniżej mają moc:

Mi równiez na tym odcinku udało się wywinąć fikołka, niestety nie tak ekwilibrystycznego. No ale nie mogło być tak do końca wszystko w porządku i po kilku kilometrach, gdy robiliśmy postój, kawałek buta wraz z blokiem pozostały w pedale po odpięciu :(

Niestety buty zakupiłem w UK, tak więc reklamacje nie wchodzi w grę ze względu na koszt wysyłki z Australii, w związku z tym postanowiłem zakupić jakieś nowe buty, ktoś ma jakieś rekomendacje?
Mimo braku wpięcia w prawej noce jakoś trzeba było dojechać do samochodu, nie było to łatwe ale jakoś starałem się aby ześlizgująca się noga nie przeszkadzała zanadto w pedałowaniu.



Po dojechaniu do miejscowości o tej samej nazwie co góry, zrobiliśmy przerwę na krótki popas, po czym ruszyliśmy na miejsce gdzie zostawiliśmy samochody.

Super rekreacyjny wypad, trzeba tam wrócić gdyż ścieżek i dróg po jakich można śmigać jednośladem jest wiele dziesiątek kilometrów.
Kategoria Australia


Dane wyjazdu:
59.48 km 27.00 km teren
04:13 h 14.11 km/h:
Maks. pr.:65.50 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000

Przez Brisbane Forest Park do Ipswich

Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 0

Na ten weekend zaplanowałem pojeździć w terenie przed przyszłotygodniowym maratonem Flight Center Cycle Epic, niestety wczoraj nie udało mi się porządnie pojeździć. Tak więc, dzisiaj rano do wyboru miałem albo rower i zaplanowany dzień wcześniej wyjazd do Ipswich albo wypad nad ocean ze znajomymi, zwyciężył głód jazdy, który narastał już od jakiegoś czasu. Wyruszyłem chwilę po dziesiątej i pokierowałem się na pierwsze poważne wzniesienie Mt Coot-tha, po czym na tej górze odbiłem już w teren do Brisbane Forest Parku, którego to mapę oprócz batonów i 3L izotonika miałem w plecaku. W parku poruszałem się tzw. Fire Trail, szlakami tymi oprócz strażników parków można poruszać się rowerem, pieszo bądź też konno.



Po drodze spotkałem kilkunastu rowerzystów, oczywiście wszyscy na MTB. Trasa bardzo interwałowa, co zjedzie się z górki to znów czeka podjazd, ale na szczęście widoki oraz spotkane zwierzęta (choć częściowo zasłonięte przez drzewa) wynagradzają trudy jazdy:


Większość trasy jechałem South Boundary trail, po czym odbiłem w kierunku Lake Manchester na Augies Road. Jak się okazało droga ta była trudna do przejechania, ze względu na nową bardzo luźną i jeszcze nie udeptaną nawierzchnię, a co więcej droga ta chyba z dziesięć razy przecinana była przez różne strumienie:


Niektóre ze strumyków miały ponad 5m szerokości, a przyznać muszę że noszenie roweru na ramieniu po śliskich kamieniach w butach SPD nie należy do najłatwiejszych rzeczy. Nareszcie po przedarciu się przez strumyki dotarłem do Lake Manchester,

niestety ale jakoś nie zaimponowało mi to jezioro i po chwili miłym singlem pojechałem do Kholo Rd, którą to wyczerpany ostatkami sił kręciłem w kierunku Ipswich na dworzec kolejowy, a że na pociąg musiałem czekać 0,5h to poczytałem sobie o fabryce pociągów jaka dawniej była w Ipswich oraz o dawnych dworcach kolejowych:

Pociągiem dojechałem do Roma St, po czym ostatnie kilometry do domu przejechałem spokojnie i padłem ze zmęczenia. Ale piwo właśnie przywraca mi siły witalne.
Kategoria Australia